niedziela, 6 lutego 2011

Plaża wieczorna i impreza u Waldiego

Piątek rozpoczął się bardzo leniwie (wam też się wydaje, że to coś na kształt bloga zamienia się w dziennik? ;D Cóż. Póki nie mam zajęć ani gitary - MAM CZAS. No, ok, powiedzmy, że mam). Wstałam o godzinie 14. O 15 zjadłam śniadanie. Przeprowadziliśmy długą i wesołą rozmowę w salonie (bo nikomu nic innego nie chciało się robić). Aleks opowiadał jak to poszedł do biblioteki i nic nie zrobił. Ariel stwierdził, że moje śniadanie jest jak obiad. :D Jurema grała w Farmville. No tak dłużej nie mogło być. A jak tak dłużej nie może być - musi być PLAŻA. No bo co innego można robić, jak pogoda jest letnia? :P

Wyskoczyliśmy z Aleksem z domu i wskoczyliśmy w tramwaj.

Na morzu tym razem mamy nie surferów, ale ŻAGLÓWKI.


Panowie również łowią ryby, co chyba jest trochę hardkorowe.


Jest piątek, a zatem na plaży dużo ludzi. Całkiem fajne zdjęcie poniżej (każdy tutaj robi swoje ;))


"Dawaj japonesa, strzelę Ci fotkę"


Kawka przy klimatycznej kawiarence obowiązkowo.


No przecież muszę wejść na ten hamak :P (Moniax podbija świat - wersja obrazkowa).


Tu już mam trochę stracha (to tylko się wydaje, że jest nisko).


Placyk w moim barrio. Kierujemy się do Mercadony (następnego dnia będziemy jeść argentyńskie mięcho w walencjańskiej wiosce, czyli carne asada, a zatem trzeba kupić wino).


Po kilku godzinach odpoczynku razem z Karolem wybieramy się na imprezę do Waldemara :D

Nie ma co się rozpisywać. Impreza to impreza ;) Jak by to powiedział Karol: "Dobrzeeeeeee!"

Bardzo sympatyczne towarzystwo.


;)))


Formuła 1 Band.


Jakaś taka klątwa Włochów :D Tutaj Iacopo i Fabio.


Impreza od kuchni.


Okupujemy czyjś motor...


No i tyle. Wróciliśmy do domu dość wcześnie, bo już jutro... CARNE ASADA ARGENTINA! No i wypadałoby się wyspać.

Trzymać się wesoło! Bo chyba już po sesji, nie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz