sobota, 12 lutego 2011

Pierwsze zajęcia i nowi Erasmusi

Piszę notkę, ale ciężko jest, bo jestem chora. Pamiętajcie, Walencja ma to do siebie, że jak tu się przyjedzie, nie uniknie się rozchorowania. Wszystko przez ten wilgotny klimat!

Ostatnie dni mijają na ogarnianiu planu zajęć. Przez cały tydzień miałam zamiar chodzić na wszystkie zajęcia, żeby wiedzieć, o co w nich chodzi. Niestety, po ciężkich zadaniach typu "no to szukamy sali 411!", razem z kolegą udało nam się dotrzeć tylko na jedne ;) Co na razie spodobało mi się na tutejszym wydziale architektury to fakt, że oprócz obowiązkowych zajęć, studenci mogą wybierać sobie tzw. optativas, czyli zajęcia do wyboru. Czyli wybieramy to, co nas interesuje, np. przedmiot o świetle w architekturze (my to wybraliśmy). Świetna sprawa! Profesorowie wydają się być w porządku, jednak zdają się też być okropnie wymagający (prezentacja własnego projektu co dwa tygodnie!). Ponadto, zamiast zwykłych korekt projektu z profesorem mamy prezentacje przed wszystkimi studentami z grupy. Robi się ciekawie :D. Zaraz się okaże, że roboty będę mieć więcej niż w Polsce :P Wykłady i ćwiczenia oczywiście prowadzone są po hiszpańsku, nieważne, że na sali połowa ludzi to erasmusi. Jak widać, powrót do klasy dwujęzycznej ;)

W środę nastąpiło oficjalne spotkanie z erasmusami przybywającymi na drugi semestr. Pomęczyli nas przez 3 godziny, po czym pozwolono nam wreszcie udać się na długo oczekiwany poczęstunek :D Wszyscy myśleli, że będzie paella, gaspacho czy coś konkretnego, a tu podali migdałki, orzeszki i pepsi :| I jakieś KANAPECZKI. Porażka. Na szczęście ludzie byli w dobrych humorach i można było sobie fajnie porozmawiać. Spotkaliśmy nawet grupę studentów z AGH i ASP. Zaprzyjaźniliśmy się również z grupą Greków (dzięki niezawodnemu tekstowi Mateusza "masz ogień?" :D)

Poniżej integrujemy się na jakimś tarasie UPV ;) Mateusz i Niko.


Grecy czyli Niko, Leonidas i Aggeliki okazali się super paczką. Ponadto wszyscy są z naszego super barrio Benimaclet!

Wieczorem wyskakujemy na imprezę organizowaną przez ESN, czyli Erasmus Student Network. Poniżej Leonidas z Mateuszem.


Czekamy na spóźnialskich. Benimaclet nocą:


Docieramy do klubu. No i następuje międzynarodowa integracja ;) Było tak gorąco, że aż przymgliło aparat.


Na pierwszym planie Aggeliki.


;)


Arthur (jako Artek) z Francji i Leonidas.
      

 Jacyś Hiszpanie czy kto, wbijają w kadr ;)




Jak widać darmowe jedzenie w klubie przyciąga nawet zaprawionych erasmusów ;) Poniżej ekipa Karola!


Przenosimy się gdzie indziej.


Italianos!


W innym klubie nie było zbyt fajnie. Wieczór ponadto obfitował w takie wydarzenia jak atak cygana na Mateusza :S Na szczęście chłopak wykazał się refleksem i zwiał. Jednak należy pamiętać: w nocy nie idzie się samodzielnie do bankomatu, nawet jeśli wokół jest tłum ludzi! :P

Koło trzeciej wróciliśmy do domu a Moniax się porządnie zakatarzył. No i tyle! Już wkrótce relacja z wczorajszej wyprawy do Cañete w Cuence!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz