środa, 25 maja 2011

San Isidro czyli weekendu w Yecli część pierwsza

Witam wszystkich. Jak widać, nawet pomimo dzikiej pracy nad projektami, na bloga o dziwo da się znaleźć czas! Ale usprawiedliwić się mogę tym, że nad projektami siedzimy w nocy, także poranki można jakoś ciekawie zagospodarować :P

Ostatni weekend przyniósł nam fantastyczną fiestę w Yecli (małe miasteczko w prowincji Murcia - południe od Walencji). Odbywało się w niej mianowicie huczne święto o nazwie San Isidro. Jako że nasz hiszpański kolega Cris pochodzi ze wspomnianego miasteczka (i ma tam niezłą willę), a jego śmieszni kumple (znani Wam już z Alcoy :P) wybierali się na fiestę, tak do Yecli ruszyłyśmy i MY.

Mama Crisa miała świętować tego dnia urodziny, no to erasmuski robią ciasto (legendarna Pani Walewska)


Stachu podjada, no po prostu zaaawsze to samo.
:D


Po dwugodzinnych wojażach terenowym samochodem Crisa, wylądowaliśmy w Yecli. Stachu z radości tańczy.


Spongebob (BOB ESPONJA) to mistrz drugiego planu podczas San Isidro ;)


San Isidro to między innymi rzeźby z bibuły. Zgodnie przyznaliśmy, że biją na głowę te z Walencji podczas Fallas.


Kasiula, jako wieczny dzieciaczek, jest w siódmym niebie, bo zobaczyła Śnieżkę ;)


;)



Przegląd rzeźb dla dzieciaków ;]







Bibułka.




Podczas San Isidro takie chusty noszą wszyscy. ;)




Dziołchy przy rzeźbie muzycznej ;) "Melodia wiosny"


Wińczacho z wachlarzem obowiązkowo.


"Co sobie zabierzesz na wieś, to będziesz jadł"


Akcencik architektoniczny.


Prezentacja rzeźb właściwych :P




Wskazuję gitarrrrrrę.



"Bez wody nie da rady" :D:D






My z Yeclą ;]


Tego roześmianego pana na dole to dopiero teraz zauważyłam :P




Po "niedzielnym jarmarku" zawitaliśmy do domu Crisa, która pomieszkiwał sobie tu kiedyś jak prawdziwy Milord.

Tata Crisa robi obiad :P


Basen z niezłym widokiem...


Lasek.


Boisko też jest.




Niezłych rozmiarów kominek.


"Miejsce redukcji stresu - walnąć głową TUTAJ" oraz instrukcja obsługi.


Bracia (Abel i Cris) przy deserze (którego nie dało się ruszyć zważywszy na wielkość obiadu... :P).


Bez sjesty się nie da.


Staszek padł.


Kasiula też.


Takie widoki przy sjeście, no milordzie... ;)


I sesja podczas sjesty.



Kolega Czech to już w ogóle zapadł w głęboki sen.


Ja ze Staszkiem, żoną moją ;)


Laura, wiecznie roześmiana ;)


Najfajniejszy pies świata. Ale gryzie w stopy :P


Niewzruszony. Sjesta to sjesta.


Jedziemy na wieczorną fiestę.


A tuuuu już imprezują Guille (czyli chłopak muyyy malo - w sensie "zły" ;) ) oraz Paco.


Hiszpaneczki oraz Stachu z pustym kubkiem.


Wszystkie rzeźby teraz paradują po ulicach.



Bob Esponja wkrada się w kadr.


Dziewczyny rzucają konfetti.



Też mam chustę :P



Jak zawsze muzyka i bębny ;)




Wszyscy już mają soczek.



A w środku Sangriaaa! :P


Cris pierwszy pokazuje jak należy podejść arbuza.


Dziewczyny czekają na swoją kolej.


Nasi niepełnoletni koledzy :P


Zapada zmrok, zaczynamy fiestę uliczną ;)


Schodzimy do poziomu posadzki :P


Fiesta!


Wpadamy do jakiegoś lokalu, cokolwiek to jest ;)


Później zaś wyskoczyliśmy na fiestę połączoną z koncertem, która trwała mniej więcej do czwartej rano ;) Zdjęć nie ma, bo należało tańcować, a nie robić zdjęcia. :P To tyle, amigosss. Część druga weekendu w Yecli już niedługo ;)

Trzymajcie kciuki za nasze projekty :P Miłej końcówki maja życzę. Ciaooo!

2 komentarze:

  1. cosamariposa28 maja 2011 18:36

    hejaaaaaa wooow jakie fakjne bibułki :D guitarra rządzi :) ehhhhh piekne zdjecia widac ze wieś Ci sluzy nawet ta hiszpanska ..a u nas sesjaaaaaaaaaaaa aaaaa zaczyna sie bsss ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. wieś mi służy :D a to dobre! :P co Ty, u nas też sesja, przecież ja nic innego nie robię tylko projekty i projekty, a notka na blogu to tak w wolnych chwilach między włączeniem jednego programu i drugiego :P buziaki, mała! :*

    OdpowiedzUsuń