sobota, 5 marca 2011

Tłusty czwartek, oj bardzo tłusty.

Haaaa. Myśleliście, że jak będę w Hiszpanii to nie będzie tłustego czwartku? Hahaha. A nie ma tak!!! :P

Tzn., pomińmy kwestię, że Hiszpanie tłusty czwartek to mają codziennie...

Zaczęło się od tego, że w Walencji w czwartek zepsuła się pogoda. Akurat na weekend! Zaczęło padać, a jak tutaj zacznie padać, to nie przestanie przez dwa dni. W poniedziałek, wtorek i środę było bowiem trochę roboty na uczelni, więc średnio to wychodziło z wychodzeniem z domu :P No dobrze, wróćmy do kwestii pączków. Otóż nasze kumpele z Polski stwierdziły, że przeniosą polską tradycję do Hiszpanii. Czwartkowego popołudnia wybraliśmy się też wcześniej na rynek by zobaczyć Mascletę, czyli pokaz sztucznych ognii na Plaza del Ayuntamiento, który odbywa się każdego dnia od 1 do 19 marca (czyli do zakończenia Fallas). Więcej na to nie pójdziemy. :D Wszystko wygląda efektownie, ale panuje tam taki hałas, że można słuch stracić. Aż dziwne, że tylko my zatykaliśmy uszy :P

Wieczorem zatem zajadaliśmy się pączkami, piliśmy wino, prowadziliśmy rozmowy z Hiszpankami z mieszkania Kasi oraz oglądaliśmy skoki z Oslo (a raczej ja oglądałam, a Hiszpanie zadawali pytania na temat skoków i kim jest ten pan z wąsami). Pączki były bardzo pomocne w leczeniu depresji po tym, kiedy to Adam ogłosił, że kończy karierę. ;( Ale nie smućmy się, bądźmy wdzięczni za te jedenaście lat oglądania skoków podczas zimy weekend w weekend BEZ WYJĄTKU! ;D Tak przynajmniej było w moim przypadku.


Ja z pączkiem z NADZIENIEM CZEKOLADOWO-POMARAŃCZOWYM. Mama, wiem, że to czytasz, musisz takie kiedyś zrobić :D


"No to już mój ostatni, piąty ostatni" :D


 "Dobre pączki zrobiłam, a CO!"


Trwają prace nad hiszpańskim CULO. :D:D


Mmmmmm. Ciężko było zrobić zdjęcie bez rozmycia, tak się aparat trząsł :D


Sesja z pączkiem, czyli czwartkowy krzyk mody.


"No uuujdą, ujdą"


 ;]



Wypiliśmy też trochę za dużo wina, co zaowocowało kupnem biletów do Porto w Portugalii. To się nazywa planowanie podróży. :D No ale jak Ryanair taki tani, to nie poradzisz. Już pod koniec marca tam zawitamy! ;)




Po pączkach czas na ich spalanie :D Aby dopełnić wieczór zgadaliśmy się z Grekami i wyskoczyliśmy do baru, a potem na imprezę na Benimaclecie ;D Poznaliśmy dużo ludzi, wypiliśmy sangrię i pracowitego czwartku dobiegł koniec. 


Domówka erasmusowska.


I to by było na tyle! Po tych pączkach najedzona byłam przez dwa dni :) Taka dygresja. Adios! ;D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz