Witam wszystkich w lipcowej odsłonie, niestety troszkę smutnawej, jako że niektórzy tu sobie lecą w kulki i przedwcześnie uciekają do domu. Mimo wszechogarniającego smutku staramy się jednak zachować uśmiechy na twarzach i radośnie spędzić ten jakże słodki - bo wakacyjny - czas w Walencji ;)
Pod koniec czerwca odbywa się w Walencji wyścig F1! Niestety, poniżej widzicie najlepszy widok jaki można sobie było zafundować nie kupując biletu (które przy okazji są okropnie drogie - myślę, że już lepiej iść na trening formuły i wydać 5 euro :D co bardziej cwani tak zrobili niegdyś w lutym :P)
Innego dnia wyskoczyliśmy na pożegnalną ucztę z naszym profesorem od rzeźby - Pablem. Musieliśmy uraczyć go polskim jedzeniem, jako że już oficjalnie uznaliśmy go naszym ulubionym profesorem. Wyskoczyliśmy na wiochę walencką a ściślej jego działkę, na której, o dziwo, wiał wiatr! Niesłychane po prostu :D
Krzaki z pomarańczami i mandarynkami. Oraz siedlisko tysięcy ślimaków, które Pablo zbierał na późniejszą kolację w domu :D
Pablo przegląda prezent od nas - książkę o rzeźbie prosto z San Sebastian :)
Oto wyraz naszej miłości :) Pierogi z grzybami specjalnie dla Pabla! A Pablo przyniósł krewetki ;)
Zajadaliśmy się jeszcze faszerowanymi jajkami oraz wyśmienitym deserem - naleśnikami z serkiem, nutellą i bananem :P
Wraz z początkiem lipca ruszamy ze Staszkiem na wakacyjną sjestę do parku ;) Poniżej valenbisi w szybie ;)
Zajadamy się bułeczkami prosto z Mercadony. I pomyśleć, że to już jeden z ostatnich takich uroczych pikników!
Za Turią to chyba najbardziej będzie się tęsknić... ;) Wspaniałe miejsce!
Po paru winkach wracamy do domu z kwieciem we włosach i organizujemy błyskawiczną kwiatową sesję zdjęciową :P
Stachu nie może się doczekać aż poskromi korek od wina ;)
"Kusić, obracać, przed końcem poddusić" :D Tak mi się skojarzyło, Stachu :D
Zmykamy do domu, bo ile można bezsensownie nosić nieotwarte wino ;)
Innego dnia kontynuujemy korzystanie z wakacyjnej aury w Walencji. A zatem PLAŻA ;)
Jako że sezon w pełni, wolne miejsce na piasku znaleźć jest niełatwo.
Woda to już nie woda, a zupa całkiem nieźle podgrzana.
Jedynym minusem walenckich plaż jest to, że słońce nie zachodzi od strony morza... Nie to co Bałtyk! :D
Wyskakujemy na ulubione tosty z pomidorami - już ostatni raz..
Nawet nam porcje dali jakieś takie mniejsze. :P Po prostu wszystko naraz! :P
Kolejnego lipcowego dnia wyskakujemy po raz ostatni na nasz ulubiony kebab na Plaza Honduras. Będzie nam go brakowało :P
A potem przez całą noc tańczymy w domu Stacha. W tym słynnym salonie już takiej okazji nie będzie..
Ale smutne te moje komentarze. KONIEC :P Czas otworzyć wino i śpiewać z Frankiem Sinatrą :D
No milordzie! :P
I urocze zdjęcie na końcówkę tej fajnej nocki ;)
Następnego dnia Milord z rana na oczach sąsiadów przymierza bieliznę. Milordzie, powstrzymałbyś się choć raz. :P
"Oj no żartowałem, wcale nie noszę takich rzeczy"
Dobra, nie da się w takich warunkach nie pisać smutnych komentarzy. To nasza ostatnia wspólna jajecznica! :( I ostatnia wspólna BAGIETKA! :(
Melancholijny Staszek.
Dzielimy się bagietką. Ostatni raz.
Milord w przerwach cicho popłakuje. :D
Wyskakujemy na plażę - dla Stacha to ostatnia okazja żeby się popluskać w morzu. Zahaczamy o targ, na którym kupujemy różne pamiątki. Poniżej fajowe wzorki na nowo zakupionych spodniach Stacha ;)
Ostatnią noc przed wyjazdem Staszka spędzamy oczywiście na legendarnej kanapie. Po prostu obowiązkowa spektakularna końcówka :D
Tutaj Milord znowu się smuci w charakterystyczny sposób :D
A kolejnego dnia - pożegnania czas... Staszek zmyka do Barcelony, a potem do Polski.
No jak tak można sobie zwiewać przedwcześnie? No Stachu, no..
Po prostu same smutne miny w tej notce :P
Tak oto Stach zwiał.. Niedługo zwieje i Milord zapewne. Jednak nie przejmujemy się. Ciągle sobie tylko powtarzamy "Coś się kończy, coś się zaczyna". Poza tym z pewnością niedługo zobaczymy się znowu w pełnym składzie. ;) Mnie zaś dzisiejszego dnia nawiedziło dwóch przybyszów z Polski. Posiedzą tu jeszcze ze mną dwa tygodnie i na tym moja przygoda się kończy. Ale spokojnie. Blog jeszcze nie powiedział ostatniego słowa! :P Hasta luego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz